Pięćdziesiąt pięć !
Tamtej
nocy przyszedł zupełnie trzeźwy, a mijając mnie w progu, ruszył na
piętro. przez dobre pół godziny zagadywał mnie byle czym, pieprzył
głupoty. w końcu podszedł do okna i zastygł na moment. podeszłam, na co
łzy w Jego oczach zabłysnęły blaskiem księżyca: 'już miałem brać do
pyska czystą. poczułem, że Cię tracę'.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz